Przypadki Tatrzańskie III (zima 2016): kącik poezji niskich lotów o miejscach wysokich

 

Przedmowa

Zainteresowanie Autoruma Tatrami nie odbiegało znacząco od poziomu wyznaczanego przez jemu współczesnych. Jeżeli zaś odbiegało, to nawet in minus.

Często wychodził pod prąd zataczającemu na początku XXI wieku coraz większe kręgi tatromaniactwu. Z jednej strony zachowywał umiar w mediach społecznościowych, z drugiej, gdy już dawał wyraz swym górskim sympatiom, rozkładały się one względnie równomiernie między wszelkie inne góry w Polsce i nie tylko. Tatry odwiedzał jednak przynajmniej dwa razy w roku, z przyjemności, ale też z konieczności - były, są i prawdopodobnie też jeszcze długo będą to jedyne góry, gdzie można uprawiać taternictwo.

Przybliżony plan wycieczek będących (bardzo prawdopodobną) inspiracją poety.

Inspiracją do utworów zebranych w niniejszym zbiorze były dwie wycieczki zimowe w Tatry w sezonie 2015/2016, pierwsza - na Giewont, druga - na Ciemniak. Na pewno nie były to wycieczki samotne, wycieczka na Giewont prawdopodobnie w zespole dwuosobowym z niewiastą, która mogła nie być dla Autoruma obojętna. Być może nawet była to Monika, z którą Autorum ożenił się niedługo później. Ciemniak zaś prawdopodobnie zdobyty został w szerszym gronie znajomych. Nie jest jednak jasne, kiedy utwory z poniższego zbiorku zostały spisane. Niektórzy badacze twierdzą, że musiały powstać niedługo po wspomnianych wycieczkach i jako argument wskazują na impulsywną naturę twórczości Autoruma oraz jego brak czasu w latach późniejszych. Bardziej popularną teorią jest jednak 'teoria blogowa', zgodnie z którą Autorum spisał wiersze znacznie później na potrzeby prowadzonego przez siebie bloga. Wskazywałby na to mierny poziom liryzmu, charakterystyczny dla poezji pisanej na siłę celem jedynie kolejnej publikacji na blogu oraz zachowania na nim chronologii by zaspokoić własne natręctwa. Według tej teorii wszelka wartość liryczno-emocjonalna przedstawionych wierszy, jeżeli istnieje, jest jedynie wypadkiem przy pracy. Kiedy jednak miał czas na -nawet tak lichą- twórczość? Nie wiadomo.

"W życiu jak w górach, czasem swędzi cię palec u nogi" - przysłowie polinezyjskie.

Wśród badaczy nie ma również zgody, do jakiego okresu twórczości Autoruma można by poniższe wiersze przyporządkować. Większość, z braku dobrych powodów by było inaczej, skłania się do przyporządkowania utworów do okresu wczesno-średniego. Niektórzy postulują zaklasyfikowanie wierszy poniższych do początku okresu dojrzałego Autoruma, spotyka się to jednak z krytyką większości środowiska, która argumentuje, że o żadnej dojrzałości Autoruma, ani górskiej, ani literackiej, ani żadnej w ogóle, nie może być mowy. W końcu pewne poparcie wśród znawców zyskały też głosy, że utwory te są klasycznym przykładem okresu post-retro-awngardowego  z tylnym zamkiem podsuwnicowym, choć w dalszym ciągu duża część badaczy dystansuje się od takiego ujęcia sprawy i odsyła zwolenników opisywanej teorii do Gminnej Izby Wytrzeźwień. Temat jest w każdym razie obecnie przedmiotem dynamicznych prac i już najbliższe lata mogą owocować nowymi pracami zgłębiającymi problem, od licencjatów po poważne publikacje w czasopismach na liście ministerialnej. Albo nie.

Widok na Bystrą z okolic Ciemniaka. Zdjęcie ze zbiorów prywatnych.

 

Część I : Giewont

"Góry, góry, potężne góry, choć czasem jak kościół udający kury" - autor nieznany lub nie chce się przyznać.

Ballada o zimowej randce na Giewoncie

By minąć korki na Zakopiance

Wyjechaliśmy nad ranem przed czwartą

Chociaż przyznaję, że mej wybrance

Winienem wyprawę więcej wartą

 

Lecz trzeba dużo mieć w sobie szczerości

By jednak przyznać, że jest się durniem

Gdy oferuje się swojej miłości

Miast do kawiarni, wejście na turnię.

Widok na Giewont spod Giewontu. Kolekcja prywatna.
 

I jeszcze w zimie, gdy lawiny, mrozy...

Lecz ona miast się odwrócić na pięcie

Łyka przynętę bez cienia zgrozy.

Czy to jest miłość, czy nieogarnięcie?

 

Patrz, piękna pogoda! Chmury leniwie

Po niebie wiatr goni i lekko pizga.

Na szlaku jednak idzie osiwieć

Bo się tu człowiek okrutnie ślizga.


Historycy pogody zwracają uwagę na fakt, że w trakcie domniemanej wycieczki autoruma na Giewont warunki śnieżne były całkiem dobre, więc autorum przy ich opisie dał się mocno ponieść wenie, albo zwyczajnie bajdurzył.

Lód żywy budzi najgorsze strachy,

Lecz zamieniliśmy siekiery w badyle,

Bo poza lasem śniegu po pachy

I został nam wtedy romantyzm gdzieś w tyle.

 

Lecz czy na pewno? Nie! Mimo mdłości

Z wysiłku, już widać schronisko!

Ostatnią deskę ratunku miłości!

Bo gdzie ciepła herbata tam dusze są blisko.

Archeogastronomiści zaznaczają jednak, że kanapki jedzone w schronisku rzeczywiście były smaczne. Współcześnie dalej są.

Nawet, gdy konwersacja umierać się zdaje

I porozumienie znajduje się w pułapce,

W cieple schroniska żar serc zmartwychwstaje

Gdy każda strona zje po kanapce.

 

Co dalej? To już historia jak inne

O dwojgu, co wspólnie zadyszkę łapią,

Lecz w końcu ich wspólne kroki niewinne

Depczą im wszystkie myśli, co trapią.

"Gdy wchodzisz na górę, ona też wchodzi na ciebie" - aforyzm asyryjski
 

W końcu na szczycie stanęli malutcy

Patrząc na czarne chmury sunące.

Tak samo szczęśliwi, tak samo głupiutcy

I tylko już uciec w dół, jak zające.

 

Fotografia szczytowa z Giewontu, copyright by przypadkowy wróbel.


Hermetyczna fraszka na bacę

Stanął baca na Giewoncie

Lecz minę miał jak marakuja

Albo chór wujów

Nietęgą

 

"Schodzić z Giewontu zimą to jak schodzić z Giewontu latem, tylko że jest zima" - powiedzenie walijskie.

Hymn do dupozjadu

Jedni lubią górskie wspinanie

Inni herbatą się raczyć u gazdy

To bez znaczenia, bo kac Cię zastanie

A w górach najlepsze są dupozjazdy


Gdy w mrozie o ciepłej pomyślisz zupie

Której pożądasz, lecz w krzyżu łupie

Mógłbyś iść pieszo, lecz trzeba mieć tupet

Najsprawniej będzie zjechać na pupie.


Piechotą bowiem -któż jest bez winy-

Łatwo byś mógł wpaść w sidła lawiny

Jak znaleźć środek transportu bez wad?

A jednak istnieje - i jest to Twój zad.


Czy obyczajów objaw to schyłku?

Nie! To najbezpieczniejsze o tej porze roku.

Zresztą, górom połowę uroku

Zabrałby brak zjazdów na tyłku.


Niechaj więc turysta każdy i każda

Śpiewa pieśń szczęsną o dupozjazdach!

"Szczęście" - obraz szkoły polskiej XXIw., technika: duporyt na śniegu.
 

Część II: Ciemniak

"Idźmy, bo się Ciemiak" - suchar andaluzyjski

Sonet Ciemniacki

Poszliśmy wszyscy w siódemkę na Ciemnak

Pod koniec stycznia szlakiem czerwonym

Lecz łatwo było być zadowolonym

Gdy słońce grzało jak gorący ziemniak

Turyści górscy z początku XXIw. w strojach ceremonialnych. Kolekcja Muzeum Narodowego.

W powietrzu jednak czuć grozę z dala

I dużo wyżej nasz pochód walny

Zatrzymał ciepły, lecz silny wiatr halny

I słychać już tylko, jak napiernicza.

Turysta górski z początku XXIw. podczas przerwy na głęboki oddech i przemyślenie, co tu u licha robi. Kolekcja Muzeum Powiatowego w Nowym Tomyślu.

Serce nam staje, lecz pięść się zaciska

Na oszronionych czekanów styliskach

W obawie, by było co zbierać.

Turystka górska z początku XXIw. walcząca z wiatrem o sile w porywach 1,2 Popa Iwana*. Nie pochodzi z żadnej kolekcji.

Choć strach zwierzęcy na odwrót trąbi

I nagły podmuch odwagę ziąbi

Stary upór każe napierać.

*1 Pop Iwan- wiatr o sile takiej, jaką zastaliśmy w 2012 roku podczas wejścia na Popa Iwana (patrz relacja). 1,2 Popa Iwana to naprawdę dużo i nie jestem pewien, czy doświadczyłem kiedyś mocniejszego wiatru.

"Tralalala ale napie*dala" - tradycyjna pieśń górska
 

Haiku podszczytowe

A tuż pod szczytem

Prawie całkem ustał wiatr

To niebywałe

"Wyglądasz na tym zdjęciu jakby ci kij z d*py wystawał" - obelga kaszubska

 

Triolet zejściowy

Ze szczytu zeszliśmy dumni

Jakbyśmy wszystkie wierchy zdobyli

(dalej nie szliśmy, bo wiało).

Ze szczytu zeszliśmy dumni,

Namęczyliśmy się niemało

Tą łby urywającą wycieczką

Ze szczytu zeszliśmy durni

Jakbyśmy wszystkie wierchy zdobyli.

 

A to po prostu Rudy. Zadowolony, że tak dobrze wyszedł na zdjęciu.


Posłowie

Kto ma coś przeciw, niechaj się schowie.

 

Komentarze

Popularne posty