Grossglocker (3798m), droga normalna

Grossglockner od wschodu. Droga normalna w okolicach grani po lewej.

Grossglockner jest górą dość popularną dlatego podobnie jak wypadku Gran Paradiso (a nawet bardziej) w sieci znajdziecie mnóstwo relacji/opisów drogi  w każdym europejskim języku*. Równie podobnie nie widzę jednak przeciwwskazań, by dołączyć mój opis. Ma tę przewagę, że jest najmojszy z możliwych.
*potrzebne źródło

Pełna relacja z całego wyjazdu dostępna TU.

Trudności: PD+, II UIAA, śnieg 40 stopni, ferrata A/B.

Dla kogo:
Wielkiego doświadczenia nie trzeba, ale wymagane jest pewne górsko-sprzętowe obycie (zimowe Tatry/inne alpejskie szczyty lodowcowe), najlepiej również z jakimkolwiek obyciem wspinaczkowym.

Nasze wrażenia:
Nasze uprzednie doświadczenie wysokogórskie/zimowe składało się jedynie ze zdobycia Gran Paradiso rok wcześniej, i -w moim wypadku- kursu turystyki wysokogórskiej w Tatrach. Doświadczenie takie w zupełności wystarczyło, choć warto tutaj zaznaczyć, że w owych czasach zaczynałem się regularnie* wspinać, a mój wspaniały brat od kiedy pamiętam cechował się dużą pewnością przemieszczania się w nietrudnym, ale eksponowanym terenie. Cechy te miały znaczenie.

*rzadko, bo rzadko, ale regularnie!

O górze:
Najwyższy szczyt Wysokich Taurów, Wschodniego Tyrolu i całej Austrii, 4-ty co do wysokości szczyt korony Europy*. Bardzo popularny cel wypraw alpejskich w ogóle, choć zwłaszcza wśród Polaków, ze względu na sławę góry, jej względną bliskość z kraju jak i przystępność drogi normalnej.

*warto tu nadmienić, że co korona to inne spojrzenie na pewne geograficzne niuanse. Choćby tutaj, Kaukaz na potrzeby korony Europy leży w Azji, ale na potrzeby korony świata-już w Europie.


Dojście:
Tak właściwie pod nazwą 'droga normalna' można rozumieć kilka różnych dróg, które łączą się przy schronisku Erzherzog-Johann-Hütte na wysokości 3454m. Można by umownie przyjąć je za 'właściwy początek drogi', ale nie jest to chyba zbyt trafne, jako że na każdej drodze trudności zaczynają się wcześniej. Opisuję (mniej lub bardziej kompletnie) trzy warianty dojścia, choć możliwości jest więcej. W każdym jednak wypadku jednym z możliwych miejsc na nocleg przed atakiem szczytowym jest wspomniane Erzherzog-Johann-Hütte, co -o ile uda się zarezerwować miejsce- jest z wielu względów bardzo dobrym pomysłem. Po pierwsze pozwala na dodatkową noc aklimatyzacyjną na słusznej wysokości, po drugie pozwala wyjść i zdobyć szczyt zanim pojawią się po drodze tłumy, których przy pięknej pogodzie spodziewać się zdecydowanie można.

Wariant A: przez Stüdlhütte (2801m)
Chyba najpopularniejszy wariant, pozwalający na najszybsze zdobycie szczytu-dla nas była to droga zejściowa. Do schroniska z przysiółka Spöttling (1498m) w Kals am Grossglockner jest ponad 1300m podejścia, ale trasą, można by rzec, bardzo bezpośrednią i bez dodatkowych kilometrów w poziomie. Można ją skrócić jeszcze bardziej i wystartować z Lucknerhaus (1920m), gdzie dojechać można płatną drogą albo autobusem*. Z Stüdlhütte do Erzherzog-Johann-Hütte przejście jest jednak nietrywialne-najpierw przez lodowiec Ködnitzkees (wskazana asekuracja lodowcowa), potem po skałach dość łatwą ferratą (sprzęt ferratowy zbędny)**.

Stüdlhütte. Na lodowcu była taka mgła, że zdjęcia nie byłyby zbyt informatywne.

Wariant B: przez Salmhütte (2638m)
Można do niego dojść zarówno z Kals am Grossglockner, jak i z nieco dalej położonego Heiligenblut am Grossglockner. Dobrym punktem startowym byłaby też droga Grossglockner-Hochalpenstrasse, ale jako że jest (niemało) płatna, niewielu się pewnie na to skusi. Chyba że tam przyjdą, jak my, krążąc jak dziwaki dookoła szczytu. Dojście do schroniska z wiosek jest niewątpliwie dłuższe niż do Stüdlhütte, ale też mniej uczęszczane***, podobnie jak dalsza droga do Erzherzog-Johann-Hütte. W tym wypadku również będziemy mieć do czynienia z ferratą, delikatnie trudniejszą (choć dalej nietrudną-sprzęt ferratowy jak w wariancie A), omija się jednak wszelkie lodowce i czeka nas przejście jedynie przez pole śnieżne.

Ferrata nad Salmhütte

Wariant C: przez Hoffmansweg
Wariant podchodzący do Erzherzog-Johann-Hütte bezpośrednio z lodowca Pasterze. Nie szliśmy, ale piszę ku przestrodze-już w 2012 roku przejście ze względu na konieczność pokonania stromego, uszczelinionego lodowca było 'polecane' jedynie bardzo wcześnie w sezonie albo ludziom, którzy NAPRAWDĘ wiedzą, co wspinają. Jako że globalne ocieplenie ma się dobrze, raczej się od tego czasu nie poprawiło. Wcześniej był to wariant bardziej powszechnie brany pod uwagę, ale zdarzyło się tam niemało wypadków, w tym śmiertelnych.

*idąc z Lucknerhaus na wysokości Lucknerhütte (2241m) można iść również wariantem bezpośrednim do Erzherzog-Johann-Hütte, z pominięciem Stüdlhütte, ale nie opiszę tego, bo nie wiem, nie szedłem.
**według znalezionego w sieci topo trudność A/B z miejscem C-choć przyznam, że nie przypominam sobie, by jakiekolwiek trudniejsze miejsce tam było.
***ze zdjęć wydaje się też, że schronisko położone jest w dużo bardziej malowniczym miejscu, może dlatego, że ciągle jest na łące trawiastej, a nie na kamienistej.

Czas wejścia: 19-20.07.2012

Subiektywna ocena trudności:
Powiedziałbym, że Grossglockner nie jest górą trudną, ale niebezpieczną i wymagającej stabilnej pogody*. Trudności techniczne są, wymagają pewnego podstawowego obycia wspinaczkowego, ale raczej nie są dużą przeszkodą. Grań szczytowa jest jednak wąska i eksponowana, zaś trudności przy pogorszeniu pogody (co nie jest niczym niezwykłym) potrafią się momentalnie i drastycznie zwiększyć. Z drugiej strony przy pięknej pogodzie podobno przestrzeń po obu stronach grani niejednego przyprawiła o lekki zawrót głowy. Podobno.

*może być kijowa, byle stabilna.

Opis drogi z subiektywnym komentarzem:
Ze schroniska Erzherzog-Johann-Hütte wychodzi się od razu na lodowiec-podobno nawet ktoś widział tam kiedyś szczeliny, więc oficjalnie zaleca się wiązanie, choć zdecydowanie nie jest to tam zbyt powszechnie respektowane i pozostawiam to do rozeznania według własnego sumienia. Z lodowca po niedługim czasie przechodzi się na coraz bardziej strome (do 40 stopni) pole śnieżne. Dochodzi się nim tuż pod Kleinglockner (3770m) i dalej przez wierzchołek, po eksponowanej grani. Asekuracja (lotna) wskazana według warunków i własnego samopoczucia, bo przy dobrych warunkach trudno może nie jest, ale eksponowanie jest zawsze. W razie asekuracji bardzo pomocne są wbite co kilka-kilkanaście metrów metalowe pręty pozwalające wspomnianą lotną asekurację o coś solidnego oprzeć.

Górne partie pola śnieżnego pod Kleinglocknerem. Pogoda stabilna.
Z wierzchołka Kleinglocknera trzeba następnie zejść kilka metrów na sławetną przełączkę Glocknerscharte-zejście eksponowane itd. itp., choć ubezpieczone ferratą. No i sama Glocknerscharte... tu chyba najwięcej zależy od warunków i widoczności. Sama przełączka ma jedynie jakieś kilka metrów długości, ale szerokości ma zdecydowanie mniej, a po obu stronach zieją kilkusetmetrowe przepaście. Wierzę, że może to przyprawić o lekkie drżenie nóg, czego jednak my, ze względu na pogodę piękną inaczej, nie doświadczyliśmy. Podobnie w naszym wypadku ślad był naprawdę dobrze wydeptany, a śnieg stabilny, choć wcale tak być nie musiało.

Glocknerscharte przy dość sprzyjających warunkach (warto zwrócić uwagę, że NIE WIDAĆ przepaści po obu stronach)
Ostatnia trudność to samo wejście na szczyt, gdzie czekają największe trudności techniczne- II w skali UIAA. Odcinek jednak nie jest długi, a trudności II nie są zbyt wygórowane, dlatego jeżeli ktoś nie asekurował się wcześniej, to teraz zaczynać raczej szkoda czasu. Z drugiej strony gdyby ktoś się asekurował, to dalej może się szczęśliwie wspomagać prętami.

Widok na przedszczytowe trudności, Glocknerscharte i grań Kleinglocknera ze szczytu.

Sprzęt:
W wypadku wariantu A standardowy sprzęt lodowcowy. Przy wariancie B jest on opcjonalny, ale i tak konieczne są raki i czekan, zaś uprząż, lina, kilka ekspresów i taśm w zależności od warunków (które ciężko zawczasu przewidzieć) i psychiki/umiejętności mogą być bardzo przydatne.

Drogi alternatywne:
O podobnych trudnościach za bardzo nie ma. Inne oczywiście są i to w dużej liczbie, ale najprostsza z nich, przez Stüdlgrat, jest graniową wspinaczką wycenianą na AD/III+ UIAA, trzeba mieć więc do niej trochę więcej doświadczenia albo jaj.

Czego się nauczyliśmy (czyli subiektywny spis popełnionych głupot, których nie powtarzajcie):
Okazuje się, że tym razem jakichś większych głupot nie było, ale na potrzeby tego akapitu coś się znajdzie. Dotyczy co prawda innego szczytu (Grossvenediger, 3666m) podczas tego wyjazdu, ale rada pozostaje aktualna: jeżeli przewidujesz, że trzeba będzie iść po rozległym lodowcowym terenie na dużej wysokości, a pogoda przez ostatni czas nie rozpieszczała, poważnie rozważ wzięcie rakiet śnieżnych, niezależnie od pory roku.

Komentarze

Popularne posty